Obrzędy pogrzebu
OBRZĄDEK RZYMSKOKATOLICKI OBRZĄDEK PRAWOSŁAWNY OBRZĄDEK EWANGELICKI CEREMONIA ŚWIECKA
Dormitorium Obrzęd Ewangelicki

 

Z Luterańską Agendą Pogrzebową

zapoznać można się tutaj:
[PDF, 444 KB]

 


 

Marcin Luter
KAZANIE POGRZEBNE

 

"I stało się nazajutrz, że szedł do miasta, które zwą Naim; a szło z nim uczniów jego wiele, i lud wielki. A gdy się przybliżył do bramy miejskiej, tedy oto, wynoszono umarłego, syna jedynego matki swojej; a była wdową; a z nią szedł wielki lud miasta onego. Którą ujrzawszy Pan, użalił się jej, i rzekł jej: Nie płacz! I przystąpiwszy dotknął się trumny (a ci, co nieśli, stanęli), i rzekł: Młodzieńcze! Tobie mówię, wstań. I usiadł on, który był umarł, i począł mówić: i oddał go matce jego. Tedy wszystkich strach zdjął, a wielbili Boga, mówiąc: Prorok wielki powstał między nami, a Bóg nawiedził lud swój". Ewangelia Łukasza 7, 11- 16.

To jest historią bardzo pocieszną, w której to pięknie wymalowano i opisano, po pierwsze, co my ludzie z umarłymi czynić zwykniemy, a po drugie, co miły Pan Jezus Chrystus czynił. Doświadczeniem to jest, gdy miła osoba albo przyjaciel ze światem się rozejdzie, iż jako ta wdowa nic innego nie możemy tylko płakać i narzekać. Przyczyną tego jest, iż mniemamy nie inaczej jako i ona, że tego człowieka zgubiliśmy i że po nim i że nadal jego obecności i miłości musimy być pozbawieni. Taka jest nasza własność i natura, którą nad sobą i innymi widzimy, lepszego nie umiejąc i nie wiedząc z własnego rozumu. Ale czego nas uczy po pierwsze ta historia a potem pismo i słowo Boże? Czy takie myśli owej wdowy są prawe? Albo czy ma przyczynę tak serdecznie się smucić, jakby syna całkiem się pozbyła? Albowiem przychodzi nasz miły Pan Jezus Chrystus i pocieszy serce jej, a nie tak jak my zwykle między sobą się pocieszymy w takim smutku, iż i innych wespół czynimy smutnymi. Współczucie ma z nią, ale płacz mu się nie podoba; albowiem chciał jej pomagać. Dlatego mówi jej, aby nie płakała, a idzie do trumny i rzecze: młodzieńcze, mówię ci wstań! I usiadł on, który był umarł i począł mówić: i oddał go matce jego. Oto widzimy dokładnie, iż ta wdowa nie miała przyczyny tak wielkiego smutku, a iż myśli wcale nie były błędne jej mniemającej, że syna się pozbyła. Albowiem nie minęło pół dnia, a żyje syn jej i jest zdrowy i czerstwy. To się kiedyś działo przy mieście Naim, a każdy, który był przytomny, zobaczył to oczami cielesnymi, że syn onej wdowy był martwy, ale przez to jedyne słowo Pana Jezusa Chrystusa został wzbudzony i ożył, jakby był tylko na łóżku spał.

Nuż świadczą św. proroków i apostołów i naszego miłego Pana Chrystusa własne kazania wszędzie, iż On, Syn Boży, te same dzieło chce wykonywać ze wszystkimi, którzy weń wierzą, zwłaszcza, iż ich w śmierci nie pozostawi, lecz z martwych wzbudzi przez swe słowo do żywota wiecznego, jak Jan pisze w 5 rozdz.: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Że idzie godzina, i teraz jest, gdy umarli usłyszą głos Syna Bożego; a którzy usłyszą, żyć będą; boć przyjdzie godzina, w którą wszyscy co są w grobach, usłyszą głos jego, i pójdą ci, którzy dobrze czynili, na powstanie żywota; ale ci, którzy źle czynili, na powstanie sądu". Dlatego też i w wierze chrześcijańskiej wyznajemy: wierzę w ciała z martwych powstanie i żywot wieczny. Dlatego nie tylko w to mamy wierzyć, że Pan, jak tu wzbudził syna wdowy, tak i nas wszystkich chrześcijan wzbudzi; lecz jeszcze więcej mamy uwierzyć, zwłaszcza, iż nas wzbudzi do żywota wiecznego, gdyż ten młodzieniec tylko do życia doczesnego został wzbudzony. Z tej przyczyny przychodzi i wypływa św. Pawła napominanie gdy w 1 liście do Tesaloniczan, 4 rozdz. pisze: "A nie chcę, bracia, abyście wiedzieć nie mieli o tych, którzy zasnęli, iż byście się nie smucili jak i drudzy, którzy nadziei nie mają".

Tymi słowami po pierwsze czyni apostoł Paweł wielką różnicę między chrześcijanami i innymi wszystkimi ludźmi. A krotko wnioskuje: Co nie są chrześcijanami, to jest którzy nie wierzą w Chrystusa, nie przyjmując go za swego zbawiciela i tylko z jego śmierci się spodziewając odpuszczenia grzechów i żywota wiecznego, ci nie mają nadziei, nie mogą ani co do własnej osoby, ani co do innych ludzi takiej mieć pociechy w śmierci; muszą we wiecznej śmierci zostać i być potępionymi. Dlatego potrzebne im było, aby sami, i inni wespół z nimi, dla takiej wiecznej biedy płakali i się smucili. Ale owszem chrześcijanie osobliwym są narodem, kosztowną i wspaniałą ozdobą oprawionym. Albowiem nadzieję mają i mogą się pocieszyć, nie tylko, gdy inni mili ludzie im śmiercią odwołani zostaną, lecz i we własnym umieraniu. Lecz taka nadzieja nie jest nadzieją światową, że się widzi niejednych chętniej umierających, albo innych tym mniej się troszczących, z tej przyczyny, iż w chwale i czci żyli, swe dziatki dobrze umieścili, im wiele pozostawili itp. Dziatki światowe się czasem z tego pocieszą, ale lichą, marną to pociechą cielesna, nie dającą pociechę przeciwko śmierci. Ale to jest chrześcijan pociechą i nadzieją, gdy kto z umiłowanych umiera, albo sami ze światem się rozstaną, iż uwierzą: Chrystus umarł i z martwych wstał; Bóg tych, którzy pomarli, z Chrystusem do się zaprowadzi. To, mówię, jest prawą pociechą, przez którą można dobrze się porozumieć i na którą wspominać i się jej trzymać mamy i nią serca nasze przeciw smutkowi, i żałości, pochodzącej ze śmierci tych, którzy nam pokrewnymi albo miłymi są, wspierać i wzmocnić mamy. Albowiem, jak tu tej wdowie syna z martwych wzbudzi, jej go osoba, która przedtem mniemała, że go zgubiła, a dlatego płakała i narzekała; tak tu słyszysz to samo w wszystkich chrześcijanach, chociaż ich Bóg śmiercią stąd odwoła. Umiera ci miłe dziecię, miły małżonek albo miły i dobry przyjaciel; ale nie płacz, dlatego za wiele, nie smuć się, nie mniemaj, abyś go stracił. Albowiem to jest pewna rzeczą że ci, gdy chrześcijaninem jesteś i zostaniesz, oddany będzie. Miły Pan nasz Jezus Chrystusa sam chce go w on dzień ostateczny z tobą wieść i tak dopomóc, abyście na wielki nierozłączeni zostali. To jest dobrą nadzieją i pewna pociechą zapewne ci następującą, gdy jej prawie do serca przyjmiesz i w sercu zamkniesz, tak iż twa żałość zginąć i twe narzekanie ustać musi. A chociaż niemożebną rzeczą, żeby ciało i krew w takim przypadku nie miały się srodze zasmucić; jako widzimy, iż patryjarchowie i ojcowie dla rodziców i małżonków i dzieci serdecznie się smucili: ta nadzieja ma różnicę uczynić między naszym żalem i smutkiem i między żalem niechrześcijan. Albowiem ci wcale żadnej nie mają nadziei; gdyż słowa Bożego nie mają ani znają. A choćby już nawet wierzyli, iż ciało i dusza wespół umierają, jednak tym większymi muszą być ich żal i smutek.

Dlatego wszystkiego moc w tym zależy, żebyśmy całą nadzieję dobrze pojęli i mocno w swoim sercu wykształcili, tedy nie będziemy się dla miłych braci i przyjaciół umierających tak bardzo smucić, a sami tym ufniejszymi będziemy, gdy ze światem się rozstać musimy. A wprawdzie, gdy takiej nadziei z oka i serca wypuszczamy, nikt tego nie winien, jeno my sami. Albowiem miły nasz Pan Jezus Chrystus wszelkie swe uczynienie z chrześcijanami tak uskutecznił, aby w tej nadziei dosyć upewnieni byli i zawsze z powodu tego się przyczyniali, na to pamiętać i w tym się ćwiczyć. Albowiem po pierwsze: Uważaj na chrzest swój, dlaczego jesteś ochrzczony? Dlaczego drudzy się dają chrzcić? Czy jest to rzeczą, przez którą nabywa się pieniędzy, majętności, przemocy itd..? Nie! Św. apostoł Paweł pisze do Rzym. w 6 rozdz.: "Czy nie wiecie, iż my wszyscy ochrzczeni jesteśmy w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego ochrzczeni jesteśmy". To jest, iż chrzest ku temu służy, chociaż w ten że sam sposób musimy umierać jak i niechrześcijanie, aby nam był zastawem, zapieczętowaniem i rękojmią, że Chrystus dla nas umarł, a my pożytek jego śmierci używać i z nim na wieli żyć mamy. Pamiętając tedy ten chrzest twój, pamiętaj też i na tę nadzieję. Wiedząc, iż miły twój przyjaciel ochrzczony swego chrztu się cieszy, nie chcąc, aby nie miał być ochrzczony, przestań dlań narzekać i płakać. Albowiem śmiercią jego się stało, iż błogosławieństwa chrztu swego dostąpił i uczestnikiem prawie został śmierci Chrystusowej. Przeto nie masz, przyczyny narzekania dlań, ale raczej radowania się. A przy tym zważaj, jako byś i ty się dobrze do tak zbawiennego zejścia przygotował, w prawej znajomości, stałej wierze, i dobrym wyznaniu ducha twego Chrystusie pokładał a tak miał niby chęć, z tym światem się rozstać, a być z Chrystusem.

Zarówno jako chrzest nas wskazuje na tę nadzieję, tak też i wieczerza Pańska. Albowiem przy niej nie tylko słyszymy wielką pociechę, iż ciało Jezusa Chrystusa dla nas wydane i krew jego na oczyszczenie grzechów naszych przelana jest, co by na zawsze miałoby dosięgnąć ku pociesze naszej przeciw grzechowi i wiecznej śmierci; lecz i ta ofiara dla grzechu naszego, zwłaszcza ciało i krew Jezusa Chrystusa, przez moc słowa jego św. w chlebie i winie się nam kładzie ku jedzeniu i piciu w usta nasze, aby przez to, jako i św. ojcowie o tym powiadali, nasze ciało ziemskie tu na ziemi nakarmione zostało pokarmem wiecznym ku żywotowi wiecznemu. Dlatego pięknym i dobrym zwyczajem to u chrześcijan się stało, iż chorych takim żywym i wiecznym pokarmem i napojem się dadzą pokrzepić, ażeby nadzieję przyszłego żywota tym pewniejszą mieli i zachowywali.

A służy jako przedtem wspomniano, takie jedzenie i picie ku temu, ażebyśmy w takiej nadziei pewnymi się stali, że wiecznie żyć będziemy i że w śmierci nie zostaniemy, ponieważ ciało nasze i tu na ziemi nie tylko znikomym chlebem, lecz też i ciałem i krwią Chrystusa nakarmione jest. Wiedząc tedy, iż przyjaciel twój się okazywał dobrym chrześcijaninem a takim wiecznym i w łaskę obfitym pokarmem nie wzgardził, lecz go szukał i spożywał, tedy bądź spokojnym i pewnym, że on w śmierci nie zostanie. Chrystus, jak apostoł Paweł mówi, w on dzień ostateczny go przywiedzie z nim, a ci go wróci i odda, jako tu owej wdowie syna jej. Tak św. sakramenta, chrzest i wieczerza Pańska, nas wskazują na taką nadzieję, że mamy być pewnymi a już wcale o tym wątpić nie mamy.

A cały urząd kaznodziejski ku temu jest ustanowiony, aby taka nadzieja w nas była ćwiczona, ode dnia do dnia się stała mocniejszą i pewniejszą. Albowiem dlaczego napomina nas słowo Boże, abyśmy w Pana Chrystusa uwierzyli a całe serce i ufność w jego cierpieniu i śmierci pokładali? Dlaczego wzywa nas słowo Boże bez przestanku, abyśmy miłości i miłosierdzia czynili, zgorszenia się strzegli, przeciw ciału i grzechowi walczyli a każdemu dobry przykład dawali? Czy to nie wszystko się dzieje z tej przyczyny, aby się trzymać tej nadziei? Ponieważ, gdzie nie masz wiary, ani miłości, lecz zgorszenia i życia grzesznego, tam się trzeba spodziewać niełaski i kary Bożej. A osobliwie pismo św. w piękny sposób o śmierci i zmarłych ludzi mówi. Albowiem gdzie my podług zwyczaju naszego języka i mowy naszej rzekniemy: ten człowiek zmarł, już po nim, już dawno zgnił i spróchniał; pismo mówi (lecz tylko o chrześcijanach): ten zasnął, śmierć nie nazywając śmiercią, lecz snem. Tym oznacza: iż chociaż chrześcijanie tak też muszą umrzeć jako niechrześcijanie, jednak ich śmierć jest słodkim, wdzięcznym snem, z którego raz mają być wzbudzeni. Albowiem jest to rzeczą niemożebną, iż zdrowy człowiek śpiący nie miałby się ocucić ze snu; tak i rzeczą niemożebną, iżby chrześcijanin miał w śmierci pozostawać, gdy w Chrystusa wierzy, jego wyznaje, pomocy jego oczekuje, i takim będąc, się z tym światem rozstał. Chrystus przez swe słowo, jako tu syna owej wdowy, go w on dzień ostateczny wzbudzi i przywiedzie na ziemię ku sądu nad diabłem i wszystkimi bezbożnymi, a tak go zachowywać będzie na wieli.

Ponieważ tym wszystkim się m, powoduj, co my musimy czynić i jak nad zmarłymi się mamy trzymać. Czy mamy się smucić i płakać, co zwyczajnie czynimy, gdy na przyjaciela osobliwie naciera nieszczęście? Albo czy nawet mamy myśleć, żeśmy ich wcale utracili, i że się już nigdy nie spotkamy? Dla Boga, nie! Albowiem jakby to się miało zgodzić z ową nadzieją, o której tu słyszeliśmy! gdy nam tak wiele dróg pokazano, iż tego upewnieni jesteśmy, że chrześcijanom, gdy pomrą, nic złego się nie stanie. Dlatego oprócz wszelkiego wątpienia mamy uwierzyć, gdy zasną i stąd odejdą, że to jest ich godziną zbawienną, o którą przez cały swój żywot się modlili mówiąc: "Przyjdź królestwo twoje; wybaw nas ode wszystkiego złego". To tylko stać się może, gdy w imieniu Jezusa Chrystusa ze światem się rozstaniemy; tedy bowiem będziemy prawie wybawieni od wszystkiego złego i nastąpi koniecznie, iż ze wszystkimi chrześcijanami do królestwa wiecznego przez Chrystusa zostaniemy wzbudzeni. Tam tedy się spotkamy z tymi, którzy nam na ziemi byli miłymi. Wprawdzie, pospołu z miłymi aniołami i św. patryjarchami , prorokami i apostołami i wszystkimi wybranymi staniemy się domownikami Bożymi i z Boga się radować w takiej radości mu dziękować i go chwalić będziemy na wieki.

Nuż uważaj, czy my nie jesteśmy mizernymi ludźmi, gdy się tak ostro zasmucimy, gdy zaśnie małżonek, dzieciątko, brat, siostra albo jakiś dobry i miły przyjaciel? Gdyby wiele, mógłby jeszcze z tobą żyć 10 albo 20 lat. W tak małym czasie tak wysoce się smucisz, a nie chcesz się dać tym pocieszyć, że zamiast tak krótkiego czasu wiecznie z nim zostać i mieszkać będziesz we wszelkiej radości i rozkoszy; a na ziemi nic innego, tylko niepokój, smutek i żałość!

Ale któż wcale nie chce odstąpić od żałosnych myśli nad umarłymi, ten i ma inne a pożyteczniejsze myśli pojąć, które z taką nadzieją się łączą a nam ku polepszeniu służą. Albowiem i pismo św. nam wskazuje na inne rozwagi, jak usłyszeć macie. Będąc bowiem przy zmarłych albo przy pogrzebie, dobrą to dla cię przyczyną, aby rozważać sumiennie iżeś sam człowiekiem; a iż jako to się teraz stało z tym twym przyjacielem, znajomym albo pokrewnym, tak i z tobą to się raz dziać będzie, że Bóg i ciebie z tego życia odwoływać będzie. Z tej przyczyny nie masz być bezpiecznym, z wiedzą o grzechach postępujący, lecz na sąd Boży pamiętając na takie odejście musisz się gotować, abyś nagle i niespodziewanie nie był odwołany a na cię by nie przyszedł straszny wyrok Boży nad grzesznikami niepokutującymi. Takie myśli z dobrą powagą przed się wziąwszy, tyle sam ze sobą będziesz miał do czynienia, i tyle biedy i narzekania nad sobą znajdujesz, iż przy tych zmarłych zapomnisz, nad nimi już nie płaczesz, ale raczej ich szczęśliwymi poczytasz; ale nad sobą, któryś jeszcze w takim niebezpieczeństwie i biedzie grzechów, płakać będziesz.

A taki płacz jest potrzebny i pożyteczny, gdyż sprawi polepszenie: a ów płacz jest niegodny, pozbawiając nas nadziei, którą mamy przez Jezusa Chrystusa, i którą byśmy się cieszyć mieli. Dlatego mówi mędrzec, Kazn. Sal. 7: "Lepiej iść do domu żałoby, niż iść do domu biesiady, przeto iż tam widzimy koniec każdego człowieka a żyjący bierze to do serca swego. Lepszy smutek, niż śmiech; bo przez smutek twarzy naprawia się serce. Serce mądrych w domu żałoby; ale serce głupich w domu wesela". Te słowo bierz do serca i naucz się z niego, jakie mają być myśli twoje idącego do zmarłego i na pogrzeb. Nie masz się troszczyć o tego, którego bieda się już skończyła, i który w prawym wyznaniu syna Bożego zasnął, ale raczej staraj się o samego siebie, rozważając, iż za nim iść musisz.

Ale jakim sposobem gotujesz się na tę drogę? Oto, leżysz we wszeteczeństwie i nieczystości, obżerasz i opijasz się, skąpisz i lichwisz, w jawnej i oczywistej nienawiści i nieprzyjaźni żyjesz z bliźnim. Jawnie szkody wyrządzałeś bliźniemu swemu, a go nie prosiłeś o wybaczenie albo szkody mu nie naprawiłeś. To w prawdzie pewnym jest znakiem, iż śmierci się jeszcze nie zatrwożyłeś. Lecz gdyby nagłe zginienie na cię przyszło, jakoż byś się ostał przed sądem Bożym? Dlatego przestań zawczasu grzeszyć a przyozdób się jako chrześcijanin, aby Bóg (gdy ten żywot i świat tak złymi) w tobie przynajmniej dobrą wolę i dobre przedsięwzięcie znalazł. Ale co się dzieje? Chodźmy do pogrzebu, widzimy dziś tego a jutro owego umierającego, przy tym co dzień będąc; a dobrze wiemy, iż śmierć żadnego nie pozostawia, i żadnemu nie folguje, a iż się nikt więcej nie wróci. Jednak postępujemy jako ślepi, którzy równie ni we dnie ni w nocy co ujrzą. Nie bierzemy takiego przykładu do serca, nie myślimy, że dziś albo jutro na nas przychodzi. Przeto, takie przestrogi co dzień mając, ale na to nie dbając, a się tak mało polepszając, jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie. To dobrze rozważajmy, prosząc: "Panie, nauczże nas liczyć dni nasze, abyśmy przywiedli serce do mądrości!"

A mając takiej mądrości i z niej poprawy tedy nam jako chrześcijanom i przystoi nadzieja, iż tedy nad umarłymi nie będziemy tak gorzko płakać i narzekać jako owa wdowa w naszej ewangelii. Dlatego zapewne to potrzeba, aby ze słowem i kazaniem postępowano i często i wiele napominane było, tej nadziei nie zapomnieć, lecz czym dłużej żyjemy, abyśmy tym ściślej do serca ją brali; a nie tylko dla miłych przyjaciół się nie smucili, których nic złego nie spotka, gdy poumierają, lecz i sami radzi i chętnie śmierci pożądali, ażeby też takiej łaski i zbawienia dostąpić. Tego niech nam wszystkim raczy dać Pan Bóg dla Jezusa Chrystusa, Syna swego miłego! Amen.

 

cyt. za: luteranie.pl - strona archiwalna

 


 

Pogrzebiemy ciało w grobie


1. Pogrzebiemy ciało w grobie, niechaj odpoczywa sobie,
z ziemi bowiem jest stworzone, w ziemię będzie obrócone.

2. A choć w proch się tu obróci, Bóg mu życie znów przywróci,
ciało nasz skazitelne zmartwychwstanie nieśmiertelnie.

3. Co tu teraz zasiejemy, doskonalszym tam znajdziemy.
Błogi ten, co wierzy temu, sercu ulży tu smutnemu.

4. Kto tu w Bożej żył bojaźni, z ludźmi w zgodzie i przyjaźni,
czyja dusz była szczera, temu niebo Pan otwiera.

5. Gdy do domów swych wracamy, z tobą, bracie (siostro) się żegnamy.
Dusza twa niech się raduje tam, gdzie śmierć już nie panuje.


pieśń oparta na Mt 13,43
Ks. Michał Wiesse +1534 wg starokościelnej
melodia własna: Choralnik, nr 164
cyt. za: Śpiewnik pogrzebowy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego (Luterańskiego) w RP,
Bielsko-Biała 1994, s. 54 (nr 50).